Mamy dwa psy, Rexa (12 lat) i Babę (13 lat).
11 lat temu byłam z psami na spacerze i podjechała do mnie samochodem starsza pani, wysiadła z samochodu i zaczęła ze mną rozmowę o moim Rhodesian Rydgeback, bo powiedziała, że też ma szczeniaka Ridgeback, który nazywa się Georgia. Wymieniłyśmy się telefonami i od tej pory dobrze się zaprzyjaźniłyśmy, często ją odwiedzam i moim wielkim osiągnięciem było namówienie jej do kupna apple imac i w wieku 70-ciu lat nauczenia jej używania komputera, a co za tym idzie skypa, email, internet. Mówi, że teraz bez tego nie mogłaby żyć!
4 lata po tym pierwszym spotkaniu, Jillian kupiła drugiego szczeniaka (też Rhodesian Ridgeback), Luka którego Georgia "zaadoptowała" jako swojego synka.
Ponieważ nie mieszkamy aż tak blisko siebie, nigdy nie chodziłyśmy na spacery razem, ale po każdych odwiedzinach u Jillian, oba moje psy dokładnie "sprawdzały" zapachy jej psów na mnie.
I tu zaczyna się niesamowita historia. 6 tygodni temu Jillian zadzwoniła do mnie powiedzieć, że Luka zginął. Była burza a on się bardzo boi grzmotów, i jakoś wydostał się za płot i zniknął. Zrobiliśmy plakaty o zagubionym psie i Jillian rozwiesiła je po całej okolicy, objechała wszystkie schroniska psów, dzwoniła na policję, do Council, chodziła godzinami po ulicach od domu do domu pytać, czy nie widzieli go gdzieś i NIC!! Ani śladu, wielki pies, ważący 58kg przepadł jak kamień w wodę. Po czterech tygodniach daliśmy za wygraną, niemożliwe, żeby przeżył tyle tygodni bez jedzenia, picia, etc. Pełno teorii o tym, co mogło się stać, może stuknął go samochód, ponieważ był bez obroży, Council zabrał zwłoki i nie zanotował w systemie, może nie chciało im się sprawdzić jego microchip, może ktoś go znalazł i sobie zatrzymał, może zmarł z wyczerpania i głodu i nikt go jeszcze nie znalazł... Okropne takie myślenie, że nigdy się nie dowiesz, co się naprawdę stało....
Parę dni temu rozmawiałam z Jillian i zaczęła płakać, ósme urodziny Luka są w przyszłym tygodniu, Georgia prawie nie je odkąd Luka zniknął, ona sama spać nie może, bo ciągle myśli, co się stało z jej ukochanym psem.
No i słuchajcie teraz - poszłam dzisiaj ze swoimi psami na bush walk niedaleko domu (mieszkamy może jakieś 5km od Jillian). Stefka została z Rexem przed wejściem do lasu (nasz piękny Rex niestety jest u kresu swego psiego żywota i ledwo chodzi, co rozrywa nasze serca niestety...). Ja poszłam z Babą na bush walk, Baba wykąpała się w rzeczce i zaczęliśmy wracać do miejsca, gdzie została Stef. Patrzę nagle, że jakiś pies biegnie z bushu w naszą stronę. Najpierw się trochę przestraszyłam, bo był sam, a Babę kiedyś ugryzł pies w podobnej sytuacji. Ale jak bardziej się do nas zbliżył, poznałam, że to Ridgeback. Najpierw myślałam, że to Rex, ale niemożliwe, Rex nie może biegać i pies jest mniejszy od Rexa. Stanęliśmy i czekamy, podbiegł i nieomalże przykleił się do mojej nogi. Z kompletnym niedowierzaniem od razu wiedziałam, że to Luka, bo on ma bliznę na głowie od operacji, oczywiście poznał mnie, takiego szczęścia i ulgi w psich oczach nie widziałam nigdy! Wyglądał jak szkielet i jak doszliśmy do Rexa padł....
Jak on się znalazł w okolicy, gdzie my mieszkamy po tylu tygodniach i jak zupełnie przypadkiem wyczuł mnie akurat, kiedy byłam na spacerze w miejscu, gdzie ostatnio byliśmy 3 tygodnie temu?? Ze wszystkich ludzi, na których mógł się natknąć, akurat trafił na kogoś, kto go zna i tak daleko od domu... Niewiarygodne kompletnie! Jak zadzwoniłam do Jillian, to obie nie mogłyśmy mówić przez łzy, oczywiście, jak przyjechała, Luka dostał szału z radości!! Musiałyśmy go podnieść do samochodu, bo nie mógł nawet sam wskoczyć z wycieńczenia.
Jillian powiedziała mi potem, że jak Georgia go zobaczyła, to prawie po ludzku stały nos w nos i lizały sobie buzie przez długi czas. A obiadek z kurczaka został nieomalże wchłonięty w ciągu sekundy!
Nie wiem jak to wytłumaczyć - przeznaczenie?? Co by to nie było, bardzo szczęśliwe zakończenie i urodziny Luka będzie celebrował ze swoją panią, która jeszcze jest w szoku, jak i my wszyscy zresztą...
Rozpisałam się potwornie, ale musicie przyznać, że historia nie z tej ziemi!!
Na zdjęciu Rex, Luka i Baba w oczekiwaniu na przyjazd Jillian po swego "uciekiniera"...
Marzena